Podróż ...stamtąd kawałek Wawelu!...
Na początku listopada tego roku w mediach sporą sensację wywołała informacja o wielkiej kolekcji, może raczej o wielkiej liczbie obrazów i szkiców zrabowanych przez hitlerowców podczas II wojny światowej odkrytych w prywatnym mieszkaniu w Niemczech. Zapewne osoba „opiekuna” tych dzieł, ich prawowici właściciele, w końcu także kilkudziesięcioletnie losy jeszcze nie raz wrócą do mediów. Może nawet te kwestie zostaną wyjaśnione w sposób mało kontrowersyjny, choć tu akurat ich wartość rynkowa raczej wróży kolejne sensacje.
Wspomniane zdarzenie wręcz wymusiło refleksję nad sytuacją zrabowanych we wspomnianym okresie polskich dóbr kultury narodowej. Zrabowanych i jeszcze nie zwróconych, wielu nieodnalezionych. Ich wartość też się szacuje na miliardy euro. Nadzieja na powrót do polskich muzeów i zbiorów prywatnych może już wielka nie jest, ale jak zwykle umiera ostatnia. Tym chętniej wraca się pamięcią do tych udanych powrotów, którymi przed laty cieszyli się sterani okupacją i komunistyczną „wolnością” Polacy. O ludziach, którzy do tego doprowadzili też warto i należy pamiętać! Podobnie jak o ludziach,dzięki którym wiele skarbów zostało uratowanych przed kradzieżą...
Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku obchodziliśmy niczym święta narodowe – dziś takie określenie będzie podejrzewane o przesadę, ale wówczas było prawdziwe – powrót do Polski tak zwanych – skarbów wawelskich – zbiorów dzieł sztuki i kultury zgromadzonych przez wieki w krakowskim zamku królewskim. Od 16 stycznia 1961 roku, dnia przybycia do portu w Gdyni statku MS „Krynica” przywożącego te skarby, nazwa – arrasy wawelskie – weszła do kultury masowej. Wraz z nią nazwa miasta Arras w północnej Francji, miejsca ich powstania, stała się Polakom znana.
Trzymając się konwencji, że dzieła sztuki tkackiej, których „od zawsze” miejscem prezentacji był Wawel, stanowią istotny jego fragment, to i samo miejsce ich powstania, mówiąc ściślej, miasto, w którym je utkano, też jakoś możemy łączyć z siedzibą naszych królów ... :-) ...
Nie jest powodem do zadowolenia jeśli w jakieś miejsce przybywa się w turystycznym zamiarze i jest się powitanym przez deszcz. Ale i najpiękniejsze miasta, jeśli po raz pierwszy przybywa się do nich podczas kiepskiej pogody, mają trochę pecha ... :-( ... Przecież na pewno chciałyby się pokazać tylko z dobrych stron, a narażają się na zły humor zmokniętego przybysza i złośliwą chęć z jego strony doszukiwania się przysłowiowych dziur w całym.
Nie jest jednak żadnym ewenementem w życiu, że przy dobrej woli dwóch stron jakieś modus vivendi, lepsze lub gorsze, się pojawi, to i w przypadku spacerów po deszczowych ulicach coś w oko wpadnie. Jeśli nie w oko, to w obiektyw. Jeśli do Arras przybędzie się w sobotę przed południem, to trafi się pomiędzy kramy, na których wszystko niezbędne w kuchni francuskiej można zakupić. Jeśli się wytrwa na chodzeniu po rynku do wczesnego popołudnia to będzie się świadkiem błyskawicznego wręcz zniknięcia wszelkich kramów, doprowadzenia zajmowanego wcześniej przez nie terenów do czystości i zobaczenia kamieniczek wokół rynku w pełnej krasie. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że starówka w Arras ma wspólną cechę ze starówką w Warszawie. Obie były zniszczone, ta pierwsza podczas pierwszej, druga podczas drugiej z wojen światowych. Obie też zostały pieczołowicie odbudowane. I obie są piękne w każdą pogodę ... :-) ...
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Piotrze, z Tobą zawsze miło się wędruje i miło było mi tu zajrzeć. Pozdrawiam
-
Plus głównie za ten kawałek Krakowa ;-)
-
Piotrze bardzo ciekawa podroz,pozdrawiam
-
Kawałek znowu nie taki wielki:) Ja podobnie jak Sławek myślałam, że Arras leży w Belgi !. Masz fajne pomysły na krotkie podróże. Miło, pomimo deszczu spacerowało się po Arras. pozdrawiam:)
-
Nie wiem dlaczego cały czas byłem pod presją, że to Belgia, gdzieś tam nawet wpisałem Bruksela. Rozkojarzony jestem ostatnio niesamowicie a za omyłkę autora przepraszam. Pomimo deszczowej pogody nastrój wycieczki i podróży oddany w pozytywny i wesoły sposób. I śmiem stwierdzić, że nie zawsze brak pogody może popsuć nam zabawę. Ja tam jestem szczęśliwy kiedy otwieram oczy i widzę jakąkolwiek pogodę, cieszę się chwilą. Fantastycznie, że w tej podróży znalazł się "temat" (jedno zdjęcie) drogi krzyżowej . Ten temat jest fantastyczną inspiracją do ciekawej Podróży. Miłego życzę.
-
Oj marzy mi się Francja, przepięknie:)
-
Ciekawe miejsce znalazłeś. Pozdrawiam
-
...mnie też było przemiło ... :-) ... !
-
w kupie raźniej, pozdrawiam ciepło
-
wtedy zła pogoda nie straszna.
-
Dziekuję za miłe pogaduszki-)
Ciekawe,czy pan Janicki nie figuruje w tablicy Mendelejewa.
Bo działa jak magnez...a raczej magnes!-))))
Pozdrawiam serdecznie miłe Towarzystwo-) -
...co prawda, to prawda, Iwonko! Spacerowanie zawsze jest dobrą porą na rozmowę. Nawet wirtualne spacerowanie ... :-) ...
-
Pospacerowałam dziś po raz kolejny po Arras i muszę Wam powiedzieć, że takiego forum jak tu jest pod zdjęciami, to nigdzie indziej nie będziemy mieli.
-
ciekawe miejsce pokazałeś, pozdrawiam
-
świetna podróż, słoneczka tylko do kompletu brakowało:)
-
super podróż, pozdrawiam słonecznie
-
Wielka szkoda że Arras przedstawił się w deszczu, ale i tak się cieszę że mogłam go zobaczyć :)
-
Arrasy już są na Wawelu, może przez to.
-
Jak to możliwe, że nie pokazałeś ani jednego miejscowego arrasu...no jak? ;) :)
-
Miło mi było pospacerować z Tobą po uroczym,francuskim miasteczku.
Ciekawy tekst-)
Pozdrawiam nieustająco-) -
Dzięki za wizytę w tym uroczym miasteczku...